29.07.2011

Tesco - drogo i kiepsko

Tesco.
Brytyjski potentat handlowy, trzymający się na całym świecie i to całkiem nieźle.
Wykupił w Polsce sklepy HIT, które osobiście uwielbiałem. Nadal mam w użyciu reklamówki z HITu :) HIT - to był hit. Do "Tesco" bardziej rymuje się tytuł tego postu.

No cóż, nie powiem, że za Tesco bardzo przepadam. Dzieje się tak m.in. dlatego, że kiedyś przez najgorszy miesiąc w moim życiu pracowałem u nich na kasie. Zarobiłem... 98 złotych. Więcej tego błędu nie popełnię.

Solidarność zawodowa i ogólne poczucie odpowiedzialności nakazywałoby mi zniechęcać wszystkich do robienia zakupów w tej sieci. Ale że człowiek jest ułomny i zawsze szuka, gdzie jest taniej, nie powiem, że dla zasad skłonny byłbym zupełnie z zakupów w Tesco zrezygnować.

Mimo to, uważam osobiście, że jakość proponowanych produktów w Tesco jest najgorsza wśród tych, z którymi miewam do czynienia.
Fakt, są tam nawet tanie artykuły (osobiście zaopatruję się w Tesco w przetwory warzywne, które są tańsze niż gdzie indziej). Ale też o wiele większa jest szansa natrafienia na kompletny szajs. Nie to że zepsuty czy przeterminowany - po prostu źle wyprodukowany.

Te same przetwory warzywne, które kupuję - smakowo najczęściej są beznadziejne. Robione tak, by wyszło jak najtaniej. Czy producenci w swojej kuchni domowej też przyrządzają dla siebie takie "specjały"? Pytanie retoryczne. Czy też leją tyle wody, oby tylko wyszło jak najciężej? Wątpię.

Niestety, to samo dotyczy części mięsnej. Fakt, jakieś śmieciowe parówki są w Tesco bardzo tanie, ale też są podlejsze, niż gdziekolwiek. Właśnie śmieciowe.

Dość tanio prezentują się różne mączne mrożonki, jak to uszka, kluski, pyzy itd. To da się zjeść całkiem smacznie.

W ogóle, w Tesco okazjonalnie zdarzają się tanie produkty. Jakieś mięso, ryby, mrożonki. Niestety, nie znalazłem algorytmu, wg którego poszczególne produkty mogą być tanie. Najczęściej uniesienie nie trwa długo i po jakimś czasie przekonuję się, że właśnie niepotrzebnie do Tesco przyjechałem.

Jeszcze kilka miesięcy temu Tesco było moim ulubionym punktem zaopatrzenia się w maślankę. Uwielbiam ją pić... a że mogę dziennie wypić nawet i 2 litry, kwestia ceny jest w tej materii niezwykle istotna.

Więc jeszcze niedawno w Tesco była najtańsza w regionie maślanka, litr której (w serii "Milkland") kosztował 1,69 zł. Niestety, szczęście się skończyło; obecnie ta sama maślanka kosztuje 1,99, czyli tyle samo, co wszędzie. Co się stało? Krowy strajkują? Domagają się podwyżki dodatku na mleko o 213 zł miesięcznie? Walczą o becikowe? Tesco, sorry, zalej się tą swoją maślanką po 1,99. Za taką cenę kupię ją w ukochanym Lidlu na osiedlu.

Brakuje mi zaufania co do "tescowych" marek - Tesco value i Tesco. Nie dość, że opakowania wyglądają jak za komuny, bo chcą chyba odstraszyć much od siadania, a ludzi od kupowania, to zawartość takiego opakowania sugeruje, że zostało specjalnie wyprodukowane dla serwowania w szpitalu, hospicjum lub sierocińcu. W jadłodajni dla ubogich. W noclegowni dla bezdomnych. Owszem, czasem fajnie jest zintegrować się z dotkniętymi losem, ale dlaczego w innych sieciach za podobną cenę produkty są lepsze?

Piwo spod znaku "value" - to siki świętej Weroniki. Kosztuje tanio, ale do czego się nadaje? Do zapewnienia sobie przyjemnego wieczoru? Wolne żarty. Aż nie chcę próbować sobie wyobrazić, w jaki sposób to podłe piwo się warzy.

Niemniej, ruszany poczuciem odpowiedzialności społecznej, a może masochizmem, czasem co-nieco w Tesco kupuję :) Robię to dla Was, kochanych Czytelników, których póki co nie ma :)

Gdyby wszystko, co się wkłada do lodówki i później do ust, było takie znakomite, nie musiałbym pisać tego bloga. Proste :)

1 komentarz: